Wyjątkowe wyzwanie, czyli mama jako przywódca
Mama. Pierwszy przywódca człowieka. Przywódca dany z Natury. Przywódca o ogromnej sile, samozaparciu i wytrwałości. Przywódca obserwowany bacznie na każdym kroku. Przywódca, który nic nie ukryje. Autentyczny do bólu. „Rodzic” to poważne wyzwanie, rzucane większości z nas przez życie. Czy najważniejsze? Czy wyjątkowe? Czy może niedoceniane?Wyzwanie, które rzuca maleństwo przychodzące na świat. Wyzwanie prosto z Natury. Uzmysłowienie sobie, że jest się dla tej małej istoty przywódcą, zmienia wszystko!
Odnalezienie się w tej naturalnej roli jest niezmiernie ważne tak dla rodzica-przywódcy, jak i dla dziecka podążającego za rodzicem. Pierwszym świadomym krokiem jest zgoda i szeroko pojęta akceptacja nowego sezonu w życiu. Danie sobie przyzwolenia na przejście przez charakterystyczne zdarzenia sezonu małego dziecka, juniora, nastolatka.
Bycie rodzicem największym wyzwaniem
Jestem mamą od sześciu lat. I choć w moim życiu było sporo różnych wyzwań osobistych i zawodowych, to jednak bycie rodzicem — tym wyjątkowym przywódcą dla własnych dzieci — jest największym i dla mnie najważniejszym. Dzieciaki wymagają sporo, często wymagają natychmiast i do tego oczekują najlepszych dla siebie rezultatów, prosząc nas tak naprawdę o pomoc w zrozumieniu otaczającego je świata. Nie znam innego przywódcy, któremu byłoby na barki nałożone z natury takie wyzwanie. A dodatkowo rodzic, choćby nie wiem, jak się do swojej roli przywódcy przygotowywał w stanie „PRZED” faktem, to i tak zostaje zaskoczony przez rzeczywistość „PO” fakcie, czyli z dziećmi.
Rodzic-przywódca to dla mnie przede wszystkim trwająca przygoda, pełna zaskoczeń i ekscytacji. To przywództwo pisane przez życie, przez chwile radości i chwile troski. Z jednej strony można powiedzieć, iż to specyficzne przywództwo nie odbiega od innych w swojej ogólnej charakterystyce, ale czy naprawdę tak jest?
Moje dwuletnie doświadczenie aranżowania spotkań mam-MAMUSIEK (jak to miałyśmy w zwyczaju nazywać), pozwoliło mi na szereg obserwacji, które socjologiczna strona mojej duszy uwielbia. Miałam sposobność i zaszczyt poznać bliżej kilkanaście mam, których aktualny sezon życia zakręcił się wokół dzieci. Zachwyciłam się różnorodnością stylu „być mamą” oraz różnorodnością podejścia do dzieci i reagowania na różne sytuacje. Starałam się dostrzec to, co ukształtowało mamę-przywódcę i to, co ma nadal wpływ na styl jej relacji z dziećmi. Rozmowy i sytuacje pozwalały zrozumieć wiele. Wspólny mianownik naszych starań można było zamknąć w jednym zdaniu: chcemy, aby nasze dzieci były szczęśliwe.
I jesteśmy zdeterminowane we wszelkich dążeniach do tego szczęścia. Będziemy szukać rozwiązań i podpatrywać pomysły. Będziemy się rozwijać, korzystać z doświadczenia innych i z nutką ekscytacji czytać o najnowszych odkryciach psychologii skupionej wokół macierzyństwa. Tak, właśnie takie są współczesne mamy.
Moje osobiste doświadczenie i obserwacje dzisiejszych mam to jednocześnie zachwyt nad tym, jak wyposażyła nas Natura. Mama, jako przywódca dla swoich dzieci, ma tę niesamowitą naturalną przewagę nad przywódcami w innych dziedzinach — atrybuty, które są nieodzowną pomocą w jej powołaniu. Dla mnie najważniejsze z nich to:
- bezinteresowna miłość,
- cierpliwość oraz
- naturalna chęć zrozumienia dziecka (jego potrzeb).
Bezinteresowna miłość
Bezinteresowna miłość to jej niewyczerpane pokłady zgromadzone w mamie-przywódcy. Choć moje dzieci mają kupę różnych pomysłów, które różnie mogą się kończyć, to nie wyobrażam sobie sytuacji, w której moja miłość do nich mogłaby być czymś warunkowana. Gdy moja córka miała kilka miesięcy, przyjaciółka podarowała mi książkę o sloganowym tytule: „Jak wychować szczęśliwe dziecko”. Jej autorem jest John Medina, biolog molekularny, który między innymi dzięki swoim badaniom nad mózgiem w niesamowity sposób rozbiera na czynniki proste właśnie szczęście.
Wydaje się, że jedno nie ma wspólnego z drugim? A jednak. Zainteresowanych odsyłam do tej ciekawej pozycji. Kwintesencją tej książki dla mnie jest taka definicja: szczęście to umiejętność tworzenia i utrzymywania relacji. Wow! Tylko tyle i aż tyle. I jeśli rozejrzymy się dookoła, a często nie musimy szukać dalej niż krąg najbliższych znajomych czy rodzinny – przyznamy tej definicji rację. Dla mnie – mamy pytanie brzmi tak: jak ja mogę „wyposażyć” moje dziecko w taką umiejętność? Odpowiedzią jest kolejna kwintesencja tej lektury: spędzać czas ze swoim dzieckiem.
Wydaję się proste, prawda? I tutaj zataczamy koło do wspomnianej bezinteresownej miłości. Bez niej samo spędzania czasu z dziećmi, bycie z nimi, byłoby dla mnie bardzo uciążliwe. Zatem bezinteresowna miłość jest ogromnym narzędziem mamy-przywódcy.
Cierpliwość
Wydaje się jednak, że ma ona swoje granice. Skądś to znam. Tutaj z pomocą przychodzi mi teoria samoregulacji (Self-reg) doktora Stuarta Shankera z Kanady. Jest odkryciem dla mnie spraw oczywistych, ale nigdy wprost nienazwanych. Dlatego zawsze tak wspaniale się czuję, kiedy słyszę, że ktoś nadaje nazwę i znaczenie czemuś, co sama intuicyjnie czuję. Jest to dla mnie jak pieczęć na ważnym dokumencie: tak! Dobrze czujesz! A skoro tak, to do dzieła! Zrozumienie moich osobistych stresorów, a także stresorów mojego dziecka, pozwala mi sterować okolicznościami w taki sposób, aby zachować jak najwięcej energii. Brzmi abstrakcyjnie? Nie dla kogoś, kto poświęcił temu czas, zrozumiał to i czerpie z tego korzyści. Zastosowanie tej teorii pozwala mi utrzymać cierpliwość na wysokim poziomie.
W kwestii cierpliwości interesujące jest podejście doktora Shankera do „niegrzecznych” dzieci. Zwraca on uwagę na to, że nie ma dzieci niegrzecznych, są tylko zaniedbane – to w wielkim skrócie. Dzieci, których potrzeby nie są dostrzeżone. Dla mnie jest to nieustanne pytanie o priorytety w moim życiu i o taki ich układ, który będzie działał dla całej naszej rodziny. Tylko taki pozwoli mi nie przeoczyć stanu, w jakim moje dzieci się znajdują, sezonu, jaki przeżywają i potrzeb, które domagają się zaspokojenia.
Naturalna chęć zrozumienia dziecka
To oczywiste. W razie problemów w naturalny sposób poszukujemy rozwiązań, chcemy zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, dlaczego dziecko przeżywa takie, a nie inne sytuacje, dlaczego przeżywa niepokój. Często wytłumaczenie, że dzieci tak mają – matce-przywódcy nie wystarcza. Takie podejście zachęca nas do sięgania głębiej – literatura, szkolenia, spotkania otwarte, konferencje. Głębiny podcastów i filmów dostępnych w internecie są często szybkim ratunkiem sytuacji i dają dość wyczerpującą odpowiedź na pytanie: „dlaczego?”. Dzisiaj na szczęście to wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Zachwyca mnie podejście Komunikacji Bez Przemocy (NVC Marshall Rosenberg), ubogaca świadomość samoregulacji według Stuarta Shenkera, czytam kultowe już chyba pozycje Adele Faber i Elaine Mazlish z serii „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. Naturalnie szukam zrozumienia dla różnych sytuacji, w których wraz z moim dzieckiem się znajduję. Naturalnie też szukam pomocy i rozwiązań. Szukam i je znajduję. Jest nadzieja.
Co daje mi siłę?
Świat współczesny stawia przed dzisiejszą mamą ogromne wyzwania. To temat na osobny artykuł. Tutaj chciałabym podkreślić dwie rzeczy, które dają mi siłę na zaangażowanie w priorytetowe dla mnie dziedziny, jak: rodzina i dom, praca, grono przyjaciół, aktywności, których się podejmuję. A mianowicie są to:
1) ja: moja osobista harmonia, na którą składa się szereg świadomych działań. Bo ROZKWIT dają wyzwania, które są rzucone w warunkach stabilizacji – takie świetne podsumowanie swojej sesji miał na zeszłorocznym (2019) GLS jeden z mówców Todd Henry. Z punktu widzenia mojego doświadczenia to bardzo prawdziwe stwierdzenie. Największy rozkwit widzę z tych wyzwań, które padają na grunt mojej stabilizacji. To mnie umacnia w dbaniu o harmonijne warunki dla mojego serca, umysłu i ciała. Zachęca do zatroszczenia się o siebie w rozsądny sposób. Dla mnie osobiście są to konkretne nawyki, wybory i decyzje. Stabilność zapewnia mi mój poranek, który przebiega zgodnie z wypracowanymi nawykami. Harmonię zapewnia mi modlitwa i medytacja. Ruch i dieta – potrzeby mojego ciała, wraz z higieną mentalną (relacje, życiowe priorytety) są dla mnie ważnymi czynnikami w holistycznym podejściu. Wszystko to, zaopatrzone dyscypliną i wytrwałością, równa się temu stanowi, o którym mogę powiedzieć: „harmonijna ja”.
2) mąż i partnerstwo: integralna część mnie. Do niedawna jeszcze miałam w głowie bardzo sloganowe hasła na temat partnerstwa. Aż natknęłam się na definicję, która zmieniła moje myślenie w tej kwestii: partnerstwo to stan, w którym obie strony dają 100% siebie. Taka definicja nie obciąża i nie krytykuje. A jednocześnie stawia mnie przed ważnym wyzwaniem – dać z siebie 100% i uszanować 100% mojego partnera! Dla mnie osobiście to bardzo trudne wyzwanie. Na naszym przykładzie – dwie tak zwane połówki – są całkowicie różne! Musimy nieustannie dbać o rzeczy, które nas łączą i szukać tych, w których możemy się wypełniać. Dlatego podsumuję to dwoma słowami: WARTO ROZMAWIAĆ! Naprawdę!
Przywództwo naturalne
Od wielu lat zachwycam się Naturą. Nie mogę wyjść z podziwu, jak niesamowicie Bóg stworzył wszystko z uwzględnieniem każdego szczegółu. Przyroda, ciało człowieka i jego mózg. A w końcu DUSZA! Wielka tajemnica! To właśnie ta zachwycająca Natura wyposażyła nas w wiedzę i praktykę przywództwa na przykładzie macierzyństwa. Kiedy doświadczam, czytam czy słucham o przywództwie, to widzę, że wiele z tego doświadczam jako mama. I powiązanie doświadczenia siebie jako mamy z rolą przywódcy przychodzi mi bardzo intuicyjnie. Po prostu tak to naturalnie ma wyglądać, że dzieci nas obserwują, że jesteśmy dla nich ważni w odkrywaniu świata. Relacja rodzica z dzieckiem może być cudowną symbiozą, w której korzyści czerpią obie strony. Dzieci rosną, rozwijają się, dojrzewają — i to widać gołym okiem. Raczej może trudniej docenić nam, jak my — rodzice, w tej relacji rozwijamy się i dojrzewamy.
Życzę wszystkim, aby otwarli oczy serca i głębiej spojrzeli na siebie jako rodzica-przywódcę. Z perspektywy lat, nieprzespanych nocy, momentów radości, zatroskanych chwil i dumy przepełnionej miłością. Jestem pewna, że jesteśmy dzięki temu bogatsi. I jestem pewna, że wszyscy mamy za co być wdzięczni!